Połykałam swoją porcję naleśników w ekspresowym tempie. Chciałam jak najszybciej poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Dan, w przeciwieństwie do mnie, delektował się śniadaniem, podczas gdy ja, z nerwów poobgryzałam do krwi paznokcie u rąk. Tak, wiem, obrzydliwy zwyczaj, ale co mogłam poradzić jak zżerały mnie nerwy?!
- Pycha - mruknął chłopak kończąc śniadanie. Wytarł dłonie w serwetkę i spojrzał na mnie radośnie - Nie ma to jak pożywne śniadanie na dobry początek dnia! - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Co się tak szczerzysz? - zapytałam niecierpliwie.
- A co? Już nawet uśmiechać się nie mogę? - parsknął śmiechem Dan - Daj spokój! Mamy piękny dzień, a ty go zaczynasz od bezsensownych fochów.
- Bezsensownych?! Tak uważasz?! - podniosłam głos.
- Dziewczyno, opanuj się! Mogę polecić ci dobrego lekarza ...
Spojrzałam na chłopaka. Jeszcze pół roku temu taka sytuacja nie miałaby miejsca. Właśnie ... pół roku temu. To szmat czasu! Teraz sprzeczaliśmy się o błahostkę. Nie poznawałam tego człowieka, a także siebie. Gdy pierwszy raz zobaczyłam Dana, rzuciłam mu się na szyję. Miałam szczerą nadzieję na lepsze jutro. A teraz? Teraz nie dawałam sobie nawet szansy na przeżycie danego dnia. Nie miałam złudzeń. Wiedziałam, że prędzej czy później ktoś mnie dopadnie. Tylko po to, aby dopełnić zemsty bądź też zatrzeć ślady ...
Pogodziłam się z tą myślą. Dzięki temu żyło się łatwiej. Dan stał się obcym człowiekiem. A zdawałoby się, że to TYLKO pół roku ... Niestety, jak widać nie tylko towarzystwo zmienia ludzi. Najwyraźniej zmienia też czas. U niektórych oznacza to wydoroślenie, zmienienie nawyków i ustatkowanie się, a u reszty jest chyba odwrotnie. Tak jak Dan, myślą, że mają cały świat pod stopami i że są jakimiś bóstwami. Zamiast ułożyć sobie życie i zachowywać się na swój wiek, wolą imprezować i "zasmakować przygody", która się dla nich źle skończy. Dlaczego tacy ludzie nie dostrzegają konsekwencji swoich czynów?! Dlaczego przez nich cierpią niewinni ludzie?! I gdzie jest sprawiedliwość?! Dlaczego na tym pieprzonym świecie nie ma ani grama sprawiedliwości?! Nie ma kogoś, kto by tą sprawiedliwość wymierzał?!
- Danie Waters, nie masz prawa tak do mnie mówić! Nie wiadomo dlaczego stałam się głównym celem jakiś pieprzonych dilerów, a ty jeszcze śmiesz ...?! - podniosłam głos.
- Ciiiii... - uciszył mnie chłopak - To co się stało było na twoje życzenie. Gdybyś nie była ciekawa tego, co się dzieje w parku nocą, nie znalazłabyś się w niebezpieczeństwie ... Możliwe, że Jasmine, by nie żyła, ale za to teraz nie miałabyś na głowie "pieprzonych dilerów" ...
Gdy chłopak wypowiedział te słowa, wpatrywałam się w niego z niemym zdziwieniem. Jego słowa nadal rozbrzmiewały w mojej głowę, a ja próbowałam je przetrawić. Zdziwienie zaczęło ustępować miejsca złości. Gotowałam się od środka. Rozejrzałam się po barze, nie chciałam zacząć krzyczeć przy wszystkich ludziach. Ale, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że w barze było kompletnie pusto. Poza nami i krzątającą się kelnerką nie było nikogo!
- Nie mówiłam ci nic, a szczególnie nic o Jasmine! - warknęłam, siląc się na spokojny ton - Skąd, do cholery możesz o tym wiedzieć?! ... Masz z tym coś wspólnego?! - podniosłam głos, a na dodatek stał się on tak bardzo piskliwy, że samej mnie było ciężko go słuchać.
- Brawo! - powiedział powoli, z ironicznym uśmieszkiem Dan - Amerykę odkryłaś ...
- Jak mogłeś?!
- Oh - machnął lekceważąco ręką - Nie miałem w tym bezpośredniego udziału, ale ... no, cóż ... od odpowiedzialności wymigać się nie mogę ...
- Ty, podły gnoju! Po co mnie w takim razie porywałeś ze szpitala?! - byłam na skraju wytrzymałości. Krzyczałam i wcale nie zamierzałam się opanować - Żeby oddać mnie w ręce Ivana?! Chcesz kolejną nagrodę za sprowadzenie jakiejś dziwki do waszego grona?! A może sprzedasz mnie na pchlim targu, żeby dostać większą nagrodę?! - wzięłam oddech, aby ze zdwojoną siłą wrócić do swojej tyrady. Niestety chłopak to wykorzystał.
- Nie wiesz o czym mówisz, Annabel - warknął przybliżając swoją twarz do mojej. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Czułam na skórze jego gorący oddech. Jestem pewna, że z przyjemnością rozszarpałby mnie na strzępy - Ryzykuję dla ciebie życie, a ty mi się tak odwdzięczasz? - chciał chyba dodać coś jeszcze, ale przeszła mu chyba ochota. Zakończył swój mini wykład najsmutniej jak się dało. Miałam ochotę się rozpłakać, ale moja duma na to nie pozwalała - Zmieniłaś się ... i ... nie jestem w stanie cię poznać ... - po tych słowach Dan wstał od stolika i wyszedł z baru. Poszłam w jego ślady ...
Ja się zmieniłam? Ha! Dobre! A on to co? Nigdy na mnie nie podniósł głosu, a tym bardziej mnie nie obrażał! Co się stało z Danem, którego niegdyś znałam?! Bardzo możliwe, że się zmieniłam ... bardzo możliwe, że jestem zupełnie inną osobą ... Ale to by się nie stało, gdyby Dan nie zniknął. Przeszłam wtedy załamanie nerwowe i nie miałam ochoty, by żyć. Niestety ten chłopak, powracając do mojego życia tak nagle i niespodziewanie, nie miał pojęcia o tym co przeszłam. Nie miał pojęcia, że chciałam popełnić samobójstwo! Nie wiedział przez co przechodzili moi najbliższy, martwiąc się, że mnie stracą raz na zawsze. To przez niego to wszystko było spowodowane. Tylko wtedy myślałam, że to zły los zabiera mi najcenniejszą osobę w moim życiu ... Niestety okazało się, że Dan zrobił to na własne życzenie. Zostawił mnie bez słowa pożegnania, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Przez niego ... a raczej jego brak ... straciłam wszelkie chęci do życia, marząc tylko o tym, żeby ukoić swój ból raz na zawsze ... Ja też nie zważałam na konsekwencje ... Na to, że rodzina i przyjaciele po moim odejściu dostaną wielki cios, prosto w serce ... Jeszcze żeby tego było mało, próbowałam znów odebrać sobie życie ... Tak niedawno ...
Tyle, że teraz moi rodzice nie żyli, a przyjaciółka była za daleko, żeby się o tym dowiedzieć. Teraz po mnie nikt by nie płakał. Ale jednak liczy się sam fakt, że znów okazałam się egoistką ... Ale przecież człowiek popełnia błędy ... A ja przecież człowiekiem jestem ...
Nawet nie wiem kiedy dotarłam do vana i zajęłam swoje miejsce ... Dan praktycznie od razu odpalił wóz i ruszył w dalszą drogę. Nie zamierzałam się do niego odzywać. Nie po tym, czego się dowiedziałam. Szczerze mówiąc, znów miałam ochotę raz na zawsze zniknąć z tego świata. Niestety jedyną przeszkodę stanowił Dan. Na pewno by mi nie pozwolił odejść ... Nie teraz ... Widocznie miał jakiś cel w uprowadzeniu mnie. Jedyną zagadkę stanowiło to, po co to robił ...?
Równomierny odgłos pracującego silnika sprawił, że zachciało mi się spać. Zamknęłam oczy, z myślą, że lada moment zasnę. Ale wtedy usłyszałam przytłumiony głos Dana i ciche westchnienie.
- Jak ci powiedzieć, że wiem co wtedy przechodziłaś?
Wydawało mi się, że mówił to do siebie. Z racji tego, iż myślał, że śpię. Jednak te słowa, nie pozwoliły mi spokojnie zapaść w sen. Czy on mówił o czasie, gdy odszedł? Skąd on niby może to wszystko wiedzieć?! W mojej głowie nagle pojawiło się milion pytań. Nie chciałam sobie na nie teraz odpowiadać, więc bez słowa zmusiłam się chociażby do krótkiego snu ...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A kto specjalnie dla Was napisał szybciej rozdział?!
Nie chciałam, żebyście długo czekali, ponieważ jak już wiadomo poprzedni rozdział był przejściowy. Ten też bardzo odbiega od ideału, ale chciałam Wam szybko coś nabazgrać, żeby Wam się nie nudziło.
Proszę, zostawcie po sobie jakikolwiek ślad. Nie zależy mi na samych pozytywnych opiniach, bo nie o to chodzi. Chcę po prostu znać Wasze zdanie. Co sądzicie o tym opowiadaniu. Co Wam się podoba, a co nie ...? Nie wymagam wiele. Chciałabym się w jakiejś części dopasować do Was. Nie wiem ... chcecie częściej rozdziały ... A może dłuższe? Z większą dawką adrenaliny? Czy coś? Zostawcie po sobie ślad, bo dla mnie to serio dużo znaczy ...
Buziaki :*